TEKSTY

powrót do wyboru TEKSTÓW

Dagmara Kraus-Cavaillès

O rzeźbie Ewy Rossano „Postać na łodzi”

„Explicar con palabras de este mundo / Que partió de mí una barca llevándome.“ „Słowami tego świata wyjaśnić, że łódź ode mnie odpłynęła, unosząc mnie jednocześnie ze sobą. Wyda-je się, że żaden ze znanych nam języków świata nie przewidział słów ani wyrażeń na określe-nie takiego osobliwego doświadczenia samego siebie, jakie w cytowanym dwuwierszu z tomu Drzewo Diany (Árbol de Diana, Sur, 1962) próbuje zawrzeć Alejandra Pizarnik, argentyńska poetka pochodzenia żydowskiego. Jak bowiem opisać słowami, że z punktu widzenia czegoś, co mnie ze sobą zabiera, a w czasie przeszłym zabrało, jestem zarówno brzegiem, jak i unoszo-nym podmiotem. Jak za pomocą języka oddać taki paradoks, który zawiera się w opisie stanu ducha i wymyka wszelkiej językowej logice?

To, co według Pizarnik nie jest możliwe przy użyciu słów tego świata, da się osiągnąć, jak pokazuje Ewa Rossano w jednej ze swych ostatnich prac, za pomocą rąk, ale nie jakichś „rąk tego świata”, lecz konkretnych i wyjątkowych rąk polsko-francuskiej rzeźbiarki ¬– dwóch czu-łych i zręcznych rąk bawiących się metalami i zwinnie tworzących poetyckie kompozycje ze szkła i kryształu ¬– rąk, które umieją podporządkować sobie nawet najtwardsze tworzywo, dla których nie ma rzeczy niemożliwych i niedających się wyrazić.
Uformowana ręcznie w brązie „Postać na łodzi” dokonuje za pomocą rzeźbiarskich środków wyrazu tego, co dla Pizarnik stanowiło nigdy nieprzezwyciężony dylemat: oto ona, kobieca postać, metafora ulatującej w dal duszy, stoi jakby pogrążona w myślach, a jednocześnie jest unoszona ku otwartej przestrzeni. Stoi wyprostowana na wietrze, na wyimaginowanej wodzie, stworzona z tego samego materiału co łódź, która ją unosi po niewidocznych falach niewi-docznej rzeki, jeziora, oceanu. Postać kobiety stopiona jest z materią łodzi, stanowi z nią ca-łość powstałą z jednego odlewu. Partió de mi una barco llevándome – odpływa ode mnie, a jednak odpływa nie beze mnie, i jestem już hen daleko, bo ja też jestem łodzią; moja łódź to ja, zrobiona jest ze mnie. Nasze ciała – i tu do głosu dochodzi czynnik prawdziwie mistyczny – są tym samym.

Jakby chodziło o świadomą, lecz odsuniętą w czasie odpowiedź na wiersz Pizarnik, rzeźbiarka Rossano w swej „Postaci na łodzi” rozkłada na czynniki pierwsze ten drugi, nierzeźbiarski język. A może inscenizuje tu ona nawet rodzaj ukrytego sporu o prymat któregoś z tych języ-ków? W porównaniu z czysto czarodziejską siłą wyrazu języka rąk język liter jawi się obu ar-tystkom w najwyższym stopniu niedoskonały i rozpada już w momencie formułowania wy-powiedzi. Jego elementy są odciśnięte na wąskiej łodzi jako pojedyncze litery, częściowo po-dziurawionej strzępami mowy, częściowo pokrytej aplikacjami. To, co niewypowiedziane, płynie na niej odrzucone wraz z postacią w dal.
Z niewielkiej liczby liter – e, b, n, r, n, e, a, l….. znajdujących się na rufie, na której widocz-nych jest więcej wyraźnych elementów mowy niż na dziobie, gdzie stoi postać, można w za-leżności od języka i świadomości językowej utworzyć różne wyrazy, jak np. Nabel (pępek), Narbe (blizna), Nebel (mgła), Leben (życie) ……. Można tu znaleźć słowa i wyrazy ze wszystkich ośmiu języków, którymi włada artystyczna rodzina Rossano. Płyną tu i dryfują ku niewypowiedzianemu, aż ktoś po te litery sięgnie i połączy je w słowa.

Tak u Pizarnik, jak i u Rossano postać na łodzi nie jest kimś, kto mógłby o sobie powiedzieć, że jest „sam[a] sobie sterem, żeglarzem, okrętem”. Bez własnego udziału, a zatem i bez jakiej-kolwiek sterującej siły jest samotnie znoszona ku otwartej przestrzeni. Sens i cel tej podróży są niezwykłe i przejmują grozą. Jednak na horyzoncie nie czeka na nią żadna wyspa zmarłych – jako że postać ta jest sama sobie brzegiem, nie ma żadnego brzegu naprzeciwko. Nie wiado-mo, co tę osobę – która balansuje na krawędzi łodzi i ledwie zachowuje kruchą równowagę – tak pcha do przodu, co spowodowało, że wyruszyła w podróż, co każe jej dryfować w bez-brzeżną przestrzeń. Da się tu też jednak zauważyć głęboką ufność, którą można wyczytać z niewzruszonej twarzy postaci. Inaczej niż głos podmiotu lirycznego w kongenialnym wierszu Alejandry Pizarnik, którą pochłonęło kiedyś jej własne mroczne morze, postać w pracy Ewy Rossano z ufnością unosi się w swej językowej łodzi ku dalekiej przyszłości, z którą nie oba-wia się spotkać odważnie, z odsłoniętą piersią.